Wydarzyło się to w dwutysięcznym roku, kiedy byłem na pierwszym lub drugim roku studiów. Równie dobrze mógłbym zacząć ten list od słów: „Dawno, dawno temu…”. Młody, nieopierzony, małomiasteczkowy, nieco przestraszony Krakowem i studiami wracałem po tygodniu do Bochni, mojego rodzinnego miasta. Stałem w niemałej kolejce po bilet na pociąg. Nie pamiętam, z czego się wtedy słuchało muzyki, pewnie z mp3 playera, a może discmana. Pamiętam, że miałem na uszach słuchawki i że muzyka towarzyszyła mi wszędzie. Jak to w kolejce – stało wiele osób, w różnym wieku, zajętych sobą, rozmową ze znajomymi, nerwowym spoglądaniem na zegarek. Czas smartfonów miał dopiero nadejść. Nagle zauważyłem, że chłopak, który stoi przede mną, wsuwa rękę do kieszeni osoby znajdującej się przed nim w kolejce i wyciąga z kieszeni tej osoby portfel. Pierwsza myśl – okrada go! Nie wiem, czym się kierowałem – instynktem, impulsem? Raczej nie racjonalnym myśleniem, bo nie było na to czasu. Chwyciłem za rękę kieszonkowca i krzyknąłem na głos: „Co robisz!”. Zadziałałem. I zostałem za to mocno opieprzony.
Okazało się, że to nie był kieszonkowiec, tylko chłopak, który robił głupi żart swojemu koledze. Po mojej reakcji zaczął na mnie wrzeszczeć i wymyślać mi od idiotów. Nie umiem opisać, jak źle się wtedy poczułem. Chciałem się zapaść pod ziemię. Było mi wstyd i byłem zażenowany. Tylko jedna osoba z kolejki stanęła w mojej obronie, mówiąc, że przecież nie wiedziałem, że to na żarty, że gdyby to był prawdziwy kieszonkowiec, to właśnie tak należy reagować.
Od tego czasu jest mi trudniej reagować na takie wydarzenia. Rzadko, bardzo rzadko jest to instynktowne, dużo częściej racjonalne, czyli nienatychmiastowe. Dalej pamiętam, a może nawet czuję ten wstyd i zażenowanie, który czułem wtedy.
Nie bądź obojętny. Słowa, która usłyszałem od Mariana Turskiego w czasie obchodów wyzwolenia Auschwitz palą mnie w uszach, w głowie i w sercu. Jeżeli nie znasz tych słów, to warto tu zrobić pauzę i przeczytać podlinkowany tekst. Mi ten tekst nie może wyjść z głowy. Talenty Intelekt, Empatia, Odpowiedzialność, Indywidualizacja nie pozwalają zapomnieć tej wypowiedzi. Po jedenaste – „Nie bądź obojętny”. Słowa te wypowiedziane zostały w kontekście Auschwitz. Jest tam mowa o obojętności wobec historii, obojętności wobec dyskryminacji i umów społecznych. A ja nie umiem nie myśleć, że to dotyczy nawet mniejszych rzeczy i zaczyna się dużo wcześniej.
Czasami trafię na coś, co mnie tak poruszy, tak wstrząśnie, przemieli, że potrafię dosłownie zatrzymać się nagle w ruchu, bo myśli zajmują cały mój procesor, wszystkie moje zasoby i nie starcza ich już na ruch. Te słowa o obojętności właśnie to mi robią. Zaczynam myśleć, kiedy i wobec czego ja jestem obojętny. Nie chcę być obojętny. A czasami się boję o swoje bezpieczeństwo, o swój komfort, biznes, popularność. Boję się dyskomfortu, który wiąże się z niebyciem obojętnym.
W tym wszystkim jest mi wstyd. Bo mam wokoło siebie przykłady postaw niedotkniętych obojętnością. I to tak blisko, że już bliżej nie można. Moi synowie nieraz pokazali mi, że nie wolno być obojętnym. Niezależnie od wieku. Starszy, na koncercie hiphopowym, stanął w obronie nieznanej dziewczyny. Ktoś ją popychał i uderzył. Mój syn za odepchnięcie napastnika oberwał, sam został uderzony. Powiedział mi, że to było oczywiste, że tak należało zrobić, że przecież trzeba było stanąć w obronie poszkodowanej. Młodszy wraz z kuzynem, bez żadnej zorganizowanej akcji, zatrudnili dziadka do opieki, wzięli worki na śmieci i przez kilka godzin sprzątali las. Wrócili z kilkoma pełnymi workami. Z błyszczącymi z dumy oczami. Powiedzieli, że przecież tak trzeba i że pójdą jeszcze raz.
Od kilku lat mocno interesuję się filozofią stoicką. Jednym z głównych przesłań tego nurtu jest umiejętność rozróżniania tego, co ode mnie zależy, a co jest ode mnie niezależne. Po przemyśleniu tych wszystkich wydarzeń mocno się zastanawiam, kiedy wydawało mi się, że coś jest ode mnie niezależne i nie reagowałem, a była to po prostu wymówka do niedziałania.
Jest mi wstyd, że czasami jestem obojętny. Nie chcę być obojętny. Dla siebie, dla nich, dla nas. Może to brzmi górnolotnie i naiwnie, może śmiesznie i nawet groteskowo. Nie chcę być obojętny, nawet za cenę bycia śmiesznym, groteskowym i naiwnym. Jestem ogromnie wdzięczny panu Marianowi za tę lekcję. Jestem wdzięczny moim synom za lekcję nieobojętności.
Będę się mocniej przypatrywał, na co reaguję obojętnością, co nazywam niezależnym ode mnie. Jeżeli dzięki temu, chociażby w małych rzeczach na początku będę częściej reagował, to ten tydzień i te lekcje nie będą zmarnowane.
Dlaczego Ci o tym piszę? Bo siedzi mi to w sercu i w umyśle, bo wpływa to na moje działanie i emocje, a chcę się tym z Tobą dzielić. Daje to kontekst do tego, co piszę i nagrywam. Piszę o tym do Ciebie, bo chcę Ci zadać pytanie.
Kiedy ostatnio przyszła Ci do głowy myśl: „Jest mi to obojętne”, jaka była Twoja reakcja na tę myśl?
Nie będę obojętny.
Dominik