Często widzę, że w firmach zaczyna się pracę z produktywnością od warsztatów o produktywności osobistej. I niezmiennie się temu dziwię, bo to jakby optymalizować jazdę samochodem bez ustalenia gdzie jedziemy. Co z tego, że będę jechał wydajnie, że zaplanuję postoje, zatankuję samochód, jeżeli nie wybrałem miejsca gdzie chcę się dostać? Mogę jeździć dla przyjemności, ale czy o to chodzi długofalowo w jeździe samochodem? Mogę być produktywny, ale po co?
Lubię definicję produktywności przedstawioną przez Cala Newporta (to jedna z jego definicji produktywności, bo ma ich kilka).
Produktywność to nawigowanie od ogromnej liczby możliwych rzeczy, które można zrobić do właściwego wykonywania małego podzbioru wybranych rzeczy każdego dnia.
To nawigowanie nie jest możliwe jak nie mamy czegoś co pomoże wybrać ten mały podzbiór rzeczy, którymi chcemy efektywnie się zajmować każdego dnia.
Dlatego lubię dla moich klientów przedstawiać piramidę produktywności, która składa się z czterech poziomów.
Pierwszy, największy z nich to wizja, misja, priorytety i cele. Bez nich nie wiadomo w jakim kierunku idziemy. Drugi poziom to firmowe rytuały pracy z priorytetami – co dzieje się w każdym tygodniu, miesiącu, kwartale, półroczu i roku, na czym skupiamy się w każdym z tych okresów, jak to wybieramy i jak to komunikujemy.
Trzeci poziom to kontrakt zespołowy – ustalenia na poziomie firmy jak pracujemy, kiedy mamy przestrzeń na pracę głęboką, ile czasu mamy na odpowiedź na maile i wiadomości, kiedy się spotykamy itd.
Dopiero czwartym poziomem piramidy produktywności jest to, od czego wiele firm zaczyna – czyli produktywność osobista. Ona jest bardzo ważna i świetnie kiedy pracownicy i pracowniczki wiedzą jak efektywnie pracować, ale to będzie praktycznie niemożliwe bez zajęcia się wcześniejszymi elementami piramidy produktywności.
Inspiracja
https://calnewport.com/the-productivity-funnel