Po ciężkim pracowo tygodniu przyszła sobota. W Todoist czekało na mnie dolne kilkanaście zadań, głównie takich związanych z logistyką życiową, ale też parę twórczych.
Przypadkiem była to także sobota kiedy zapisywałem przez cały dzień co robię z dokładnością do 30 minut.
Zrobiłem kilka rzeczy i postanowiłem, że chwilę odpocznę – porobię nic.
Po 30 minutach na zegarku wyskoczyły przypomnienie o zapisaniu tego co robiłem przez poprzednie pół godziny. Zapisałem „leniuchowanie”. Postanowiłem, że jeszcze chwilę będę robił nic. Minęło kolejne 30 minut. Znowu zapisałem „lenichowanie” w logu czasu.
To był ten moment, kiedy zorientowałem się, że całym sobą potrzebuję tego „nie-nie-robienia”. Otworzyłem Todoist, zmieniłem termin wykonania dla większości zadań i spokojnie oddałem się leniuchowaniu.
Dzięki uważności na to co robię wzbudzonej kolejnym alarmem z zegarka (co 30 minut miałem okazję zadać sobie pytanie co robię i dlaczego akurat to), intencjonalnie pozwoliłem sobie na niezaplanowane leniuchowanie. I to był dobry dzień!