Dużo ostatnio myślę o dobrym dbaniu o siebie. Miałem w swoim życiu różne epizody, kiedy nie robiłem tego wystarczająco. Przez wiele lat brałem na siebie za dużo – zawodowo i prywatnie, byłem wręcz dumny z tego, że tyle jestem w stanie zrobić i udźwignąć. Z perspektywy czasu, dzięki zapiskom w dzienniku, widzę powtarzający się schemat – dokładam sobie zadań, optymalizuję czas, działam na granicy swoich możliwości, wydarza się coś nieoczekiwanego, system pada, odchorowuję to przez jakiś czas. Nie brzmi to zdrowo, bo takie nie jest i nigdy nie było.
Długo analizowałem, skąd taki schemat działania się u mnie pojawiał. Zdiagnozowałem kilka przyczyn, w tym trzy najważniejsze, z którymi długo pracowałem, aby nie miały już na mnie tak dużego wpływu.
Pierwsza z nich to nieumiejętność stawiania granic – sobie i innym. Brałem na siebie dużo, wierząc, że ja dam radę i że mam jakieś supermoce. Jeżeli ktoś mnie prosił o pomoc, uczestnictwo w projekcie, wzięcie na siebie zobowiązania – zawsze byłem na tak, niezależnie od tego, do ilu już zadań się zobowiązałem.
Druga z nich to nieumiejętność proszenia o pomoc. Wiele razy widziałem, że jest mi trudno emocjonalnie i fizycznie. Zdawałem sobie sprawę, że nie podołam temu wszystkiemu, co na siebie wziąłem. Zauważałem, że jest mi trudno z niektórymi sytuacjami. Jednocześnie w głowie miałem myśl: „jesteś twardziel, poradzisz sobie ze wszystkim, Dominik radzi sobie ze wszystkim sam”. Nawet nie przychodziło mi do głowy, żeby prosić innych o pomoc.
Trzecia przyczyna to ciągłe porównywanie się do innych, a dokładnie to do obrazu innych, który miałem w głowie. Widziałem innych, którzy według mnie robili więcej ode mnie, którzy to, co mi sprawiało trudność, wykonywali z uśmiechem. Kiedy patrzyłem na nich, myślałem, że skoro oni tak mogą, to ja też tak powinienem. Nie przychodziło mi do głowy, że to tylko część obrazu, że widzę tylko to, co te osoby chcą pokazać, a nie widzę, z czym się zmagają, że widzę tylko efekty.
Wszystko to, co Ci opisałem, ma wiele różnych przyczyn, ale jedna z nich wybija się na pierwszy plan – moja niedojrzała empatia. Ileż ja razy w tym czasie wyobrażałem sobie, co inni o mnie pomyślą, jak zareagują poproszeni o pomoc, jak źle będę się czuł, prosząc o wsparcie. Byłem świetny w przewidywani emocji u innych i u siebie. W większości przypadków te wyobrażenia nie były pozytywne, a że brałem je za pewnik – chyba mi się wydawało, że czytam w myślach innych osób, a tego nikt nie umie robić – to nawet nie próbowałem się z tym mierzyć.
Dopiero praca z terapeutką pomogła mi przepracować te schematy myślenia. Czas i pieniądze zainwestowane w ten proces to moja najlepsza inwestycja z ostatnich lat. Zrozumiałem, skąd się biorą te schematy oraz jak sobie z nimi radzić. Bardzo pracowałem nad dojrzałością mojej empatii i z dumą mogę teraz mówić, że Empatia to moja supermoc!
Oprócz tego, też na podstawie obserwacji z dziennika, wyciągnąłem dodatkowe wnioski.
Po pierwsze dużo bardziej niż kiedyś dbam o relacje – w trudnych czasach to przyjaciele najbardziej pomagali mi sobie poradzić z sobą samym i z moimi trudnościami. Wiem, że działa to dwukierunkowo – ja też im pomagam i będę mógł im pomóc w przyszłości. Dbanie o relacje jest elementem dbania o siebie!
Po drugie od dłuższego czasu świadomie i regularnie zarządzam swoim obciążeniem. Raz w miesiącu planuję sobie co najmniej trzy dni z praktycznie pustą listą zadań i brakiem jakiejkolwiek pracy i planów. Dodatkowo monitoruję czas swojej pracy, aby nie przekraczać samemu sobie nałożonych ograniczeń, i w czasie przeglądu tygodnia zadaję sobie pytanie, jak odpoczywałem w poprzednim tygodniu oraz jak odpocznę w kolejny.
Kluczem do tego wszystkiego jest dla mnie dojrzała Empatia i ciągłe uczenie się odpuszczania. Wiem, że wszystkiego nie zrobię. Wiem, że mówiąc czemuś „tak”, wielu innym rzeczom mówię „nie”. Chcę świadomie mówić „tak” i „nie”.
Dbam o siebie, bo wiem, że tylko w ten sposób mogę realizować swoją misję, dbać o ważnych dla mnie ludzi, robić to co, dla mnie ważne i jednocześnie nie uderzać w ścianę, o którą się rozbijałem wcześniej.
Przyznam Ci się, że pisząc ten list, przepisywałem go kilka razy, głównie dlatego, że wydaje mi się, że to, co napisałem, może Cię nudzić i po prostu nie interesować. Jednocześnie wiem, że kiedy osoby, które ja obserwuję i od których się uczę, czasami pokazują też drugą stronę medalu i to, jak radzą sobie trudnościami, jestem im za to bardzo wdzięczny. Dzięki temu widzę, że nie jestem sam ze swoimi wyzwaniami, problemami oraz większymi i mniejszymi demonami. Dobrze jest wiedzieć, że każdy z nas przeżywa wzloty i upadki oraz że można sobie z tym radzić, na przykład dbając o siebie.
A jak Ty dbasz o siebie?
Dzięki za podzielenie się tak osobistymi przemyśleniami i doświadczeniami. W wielu aspektach mam podobnie i Twoje słowa dodają mi nieco otuchy 😉 Pozdrawiam!
To ja bardzo dziękuję za Twój komentarz. Jest nas więcej 🙂