Zauważyłem go kiedy biegałem na Błoniach w Krakowie. Jechał na rowerze, miał na uszach słuchawki i…. tańczył! Tańczył na rowerze! Całe jego ciało pokazywało rytm muzyki, której nikt poza nim nie słyszał. Cudowny widok.
Przypomniała mi się kultowa reklama Apple „Here’s to the crazy ones” Kiedy widzę takie osoby jak ten człowiek na rowerze, to myślę o szczęśliwych i wolnych ludziach. Wolnych od ograniczeń związanych z „co o mnie inni pomyślą”. To ci co swobodnie się ruszają, tańczą jako jedyni na parkiecie, idą i podśpiewują sobie – robią coś co jest ekspresją wewnętrznej energii i powoduje w otoczeniu podniesienie brwi ze zdziwienia.
Chciałbym należeć do tego plemienia. Nie mam tego wbudowanego, ale buduję to. Żongluję w parku, chodzę po krawężniku, czasami nawet sobie tańczę na spacerze do muzyki. Na razie nieśmiało, ale dla mnie to i tak dużo.
Zamiast „Here’s to the crazy ones” chciałbym krzyknąć „here’s to the happy and free ones”.