Istnieją różne sposoby regulowania emocji, a jednym z tych prostszych i skuteczniejszych jest „affective labeling”, czyli „nazywanie emocji”.
Przeżywasz coś, zapisujesz lub mówisz na głos to co przeżywasz, jakie emocje się pojawiają, jak je rozpoznajesz. Podchodzisz do tego ciekawością i łagodnością, nie złościsz się na siebie za przeżywanie emocji. Przyjmujesz je, nazywasz i w ten sposób obniżasz stan emocjonalny z nimi związany i skracasz czas ich trwania.
Według badań (za „Tiny experiments”):
Badania wykazały, że nazywanie naszych emocji skutkuje wyższą aktywnością mózgu w korze przedczołowej, części mózgu odpowiedzialnej za funkcje wykonawcze, które […] obejmują zarządzanie zadaniami, podejmowanie decyzji i skupianie uwagi. Redukuje to również aktywność w ciele migdałowatym, obszarze, który odgrywa ważną rolę w przetwarzaniu emocji i reakcji walki lub ucieczki.
Warto się tegu uczyć!
Co ciekawe, istnieje pewien „skrót” na nazywanie emocji, kiedy nie mamy jeszcze płynności w słowniku emocjonalnym. Możemy stworzyć sobie skojarzenia różnych emocji z krajobrazami. Są krajobrazy, które kojarzą się ze spokojem (spokojny ocean, zieleń lasu), zadumą (majestatyczna góra), frustracją (burza, tornado) itd. Sposobem wyrażania emocji jest mówienie o tym z jakim krajobrazem kojarzy Ci się dany moment.
Kiedy piszę te słowa, wyobrażam sobie spokojną ścieżkę w pięknym lesie. Ścieżka ma trochę zakrętów, między drzewami przebija się słońce, las pięknie pachnie. W lesie nie ma innych osób.
Nie napisałem o tym jakie mam teraz emocje i jednocześnie pewnie możesz zgadnąć jak się czuję.
Spark
Książka „Tiny experiments”.