Wydarzyło się to w dwutysięcznym roku, kiedy byłem na pierwszym lub drugim roku studiów. Równie dobrze mógłbym zacząć ten list od słów: „Dawno, dawno temu…”. Młody, nieopierzony, małomiasteczkowy, nieco przestraszony Krakowem i studiami wracałem po tygodniu do Bochni, mojego rodzinnego miasta. Stałem w niemałej kolejce po bilet na pociąg. Nie pamiętam, z czego się wtedy słuchało muzyki, pewnie z mp3 playera, a może discmana. Pamiętam, że miałem na uszach słuchawki i że muzyka towarzyszyła mi wszędzie. Jak to w kolejce – stało wiele osób, w różnym wieku, zajętych sobą, rozmową ze znajomymi, nerwowym spoglądaniem na zegarek. Czas smartfonów miał dopiero nadejść. Nagle zauważyłem, że chłopak, który stoi przede mną, wsuwa rękę do kieszeni osoby znajdującej się przed nim w kolejce i wyciąga z kieszeni tej osoby portfel. Pierwsza myśl – okrada go! Nie wiem, czym się kierowałem – instynktem, impulsem? Raczej nie racjonalnym myśleniem, bo nie było na to czasu. Chwyciłem za rękę kieszonkowca i krzyknąłem na głos: „Co robisz!”. Zadziałałem. I zostałem za to mocno opieprzony.
Dowiedz się więcej »Po jedenaste – „Nie bądź obojętny”